poniedziałek, 31 maja 2010
Viva la revolution.
http://bbodex.wrzuta.pl/audio/9LatcTYkfp9/gary_jules_-_mad_world - Ta piosnka za mną chodzi, a konkretnie ten fragment:" And I find it kind of funny Szaleństwo jak nic, dookolne, ciche, podejrzane. Tak mi się ten cały makroświatek jawi, więc wolę sobie z kotami po nocach porozmawiać, z kukułkami pokukać zagryzając te przyjemność ogórkiem kiszonym. Wiadomo są sny, ale tych z umieraniem coraz mniej, to chyba ze wzrostem świadomości związane, z lękiem malejącym przed obliczem kościstym. No i tak siedzę i myślę, coraz częściej o sprawach ostatecznych i chce się coś pieprzniętego, radykalnego odstawić. Znaleźć studzienkę wlotową wlać tam ogromne ilości benzyny, przy poszczególnych studzienkach kanalizacyjnych ludzi poustawiać i na znak po kolei wrzucać do kanałów ogień, wyobraźcie sobie, całe miasto w gównie. Poezja jak nic. Takie to się ma pomysły, w ten dzień deszczowy, w ten nieustający półmrok, w ten cholernie długi brak dotyku, w brak obecności, w ten brak kąszenia w ucho, w ten brak ciebie, kimkolwiek jesteś, bo chyba jesteś ?, bo muszę się do kogoś zwracać gdy piszę ? bo może wcale mnie tu nie ma. Może umieram obrzydliwie pijany, gdzieś na wzgórzach poza miastem, nadryzany przez faunę, tulony przez florę. W krótkich spodenkach, bo naprawdę są upały i pieknie jest. Pewnie pęka powietrze, rodzi mieszane farby, a dzieci topielców w ptasich maskach, dostojnie i powoli chodzą wokół mojego, jeszcze żywego ciała. Chciałbym ostatkiem sił, nadwyżką miłości złapać za telefon i uwierzyć, że jesteś po drugiej stronie, czysta jak wódka,bezludna jak wyspa, bo przecież śpisz. Chciałbym powiedzieć, że zaopiekuję się każdym ziarenkiem piasku wyjętym z twoich włosów i po kolei będę im nadawał egzotyczne imiona. Slyszę jeszcze twój głos w słuchawce, śmiejący się, mówiący, że nie ma takiego numeru i ciach, ciche pęknięcie taśmy z tym filmem drogi, w którym idziemy przez liście i kładki. B.
środa, 26 maja 2010
Rosną mi oczy.
"Miłość jest bez sztuczek, lub nie ma jej wcale" - chyba tak brzmiał fragment wiersza Jakuba Winiarskiego, to możliwe. Oczywiście tematu nie podejmuję, chciałem tylko ładnie wprowadzić, choć nie wiem co będzie później, ale zapewne ciemniej, zapewne wilgotniej, wszak wodnik to znak ciemny i wilgotny - jakiś niemiec kiedyś tak napisał. Tyle wstępu. Co się robiło ostatnio ? Się pisało, się troszkę czytało, chodziło się w ciemnościach, szukając jednej łódki z jedną parą wioseł, bo jeśli to jest dożywocie, to to jest moje dożywocie, praca na nie lekką nie była. I chuj. Relacje się psuło, czyli norma, Bartuś, bo ty kurwa inaczej nie umiesz ? Otóż umiem kochany Mefisto. Nawet dzisiaj gdy po nocy samotnie przepracowanej w podziemiach piekła, gdy po tej nocy wracałem to słońce przyjemny dzień zapowiadało i ja ćwierkam, nie ?. Co się jeszcze robiło ? się piło na łikendach, bez większych podniet. No i kota się pochowało, wyobraź sobie leży taki na ulicy auto go capnęło, i leży truchło biedne porzucone, to się wzięło, łopatę się załatwiło, choć pora późna była, się zakopało, jakby mnie jego śmierć potrzebowała. I jeszcze się w oczy patrzyło, nie wiedziało się, ale się patrzyło jak dziecko w słońce, gdzieś w głębi tkanek przeczuwając oślepienie, ale ta historia kończy się na nas lub nie ma jej wcale. B. |
Archiwum
Ostatnie wpisy
Zakładki:
Ulubione
|